Pokój Alice był dość duży, jednak jak na swoją wielkość nie było w nim dużo mebli. Miał prostokątny kształt, ale wejście umiejscowione było bardziej na prawo. Dwie ściany były w kolorze błękitu, ta po prawej i naprzeciw drzwi, pozostałe były białe. Na drewnianej podłodze leżał niewielki, puchaty kremowy dywanik. Nie było tu okna, światło pochodziło jedynie z kilku emaliowanych lamp wiszących pod sufitem.
Na samym środku stało wielkie, drewniane łóżko i to ono najpierw rzucało się w oczy. Zasłane kremową pościelą z dużą ilością błękitnych poduszek wyglądało jak plaża z ciepłym pisakiem. Po obu stronach mieściły się stoliki nocne i na obu ułożone były książki i komiksy oraz lampki. Po prawej stronie, przy ścianie stała niewielka komoda, z kilkoma szufladami i szafkami, a tuż obok wyeksponowana gitara. Przy wejściu, po lewej stronie stała też malutka kanapa, bardziej przypominająca wielki fotel, na którym lubił przesiadywać kuguchar Alice. Przed nią stał niewielki, okrągły, drewniany stoliczek, który czasem służył jej jako biurko, chociaż dziewczyna nie lubiła uczyć się w pokoju. Po lewej stronie natomiast stał metalowy, biały wieszak, na którym wisiały szaty, płaszcze i inne ubrania, wszystkie ułożone kolorystycznie. Po tej stronie większość ściany zajmowały półki z książkami, ale również komiksami, płytami, słoikami z piaskiem, muszelkami czy innymi pamiątkami. To na niech stały świeczki, których zapachem jest wypełniony cały pokój - w zimę waniliowym i cynamonowym, w lato cytrynowo - grejpfrutowym.
Nad zagłówkiem łóżka równiutko wisiały ruchome zdjęcia, najczęściej z rodzicami Alice albo jej dawnymi znajomymi. W dzień na suficie można było dostrzec maleńkie punkciki, które w nocy mieniły się niczym prawdziwe gwiazdy. Blondynce zajęło sporo czasu odwzorowanie mapy nieba na suficie.
Cały pokój był zawsze utrzymany w idealnym porządku, nie było tu kurzu, nigdzie nie walały się niepotrzebne rzeczy. Nawet kocia sierść pozostawała niezauważalna. Ubrania wisiały kolorystycznie, książki i komiksy były ułożone wielkościami, nawet zdjęcia wisiały idealnie, jak przy linijce. Mimo tej sterylności i idealności pokój wydawał się dość przytulny, szczególnie w ulewę czy burzę śnieżną, bo nie było tu słychać prawie żadnych odgłosów z zewnątrz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz